wtorek, 25 sierpnia 2015

Problemów ciąg dalszy...

 Może zacznę od dobrych wieści :)
Niusia jest już po zabiegu i wszystko poszło tak jak trzeba - guz został wycięty i wysłany na badania. Niestety dojdą one dopiero w piątek, a ja zobaczę je dopiero w poniedziałek więc jeszcze nie wiem co to za cholerstwo nas nawiedziło...
Suni został usunięty spory zapas, praktycznie rzecz biorąc zostały jej usunięte wszystkie cycuszki (6), zostały tylko te "górne" ale na całe szczęście psom to nie przeszkadza i kobitka nie będzie się czuła odrzucona czy coś :p
Odebrałam ją w kubraczku (pięknej sukieneczce by the way!) ale po powrocie od razu zauważyłam jak stara się wylizać więc wyciągnęłam stary kołnierz i w naszym domu na nowo zagościła żywa lampa :)
Wszystko goiło się pięknie, antybiotyki się skończyły i miałyśmy się spotkać z weterynarzem dopiero na ściąganiu szwów ale ... Pewnego ranka otwieram oczy, a obok mnie Niuśka - nielampa, a kołnierz przy łóżku. Nigdy nie próbowała go sobie ściągać więc zapinałam lekko żeby jej nie uwierało. Oczywiście jęzor poszedł w ruch, a przy szwach wyrosły dwa dziwne cosie, czerwone i błyszczące. Dosłownie wyglądało to tak jakby guz wcale nie został wycięty i do tego wyrósł mu mniejszy brat..

Oczywiście znów odwiedziłyśmy weterynarza i psica dostała antybiotyk kolejny ale teraz to już mamy nadzieję bez żadnych niespodzianek udać się na ściąganie szwów w poniedziałek! Sucz jest naprawdę dzielna, nie próbowała nikogo ugryźć przy pozabigowych działaniach :) A nawet pchała mi się do walizki w nadziei, że też pojedzie! - na wakacje, z których dopiero co wróciłam i nie miałam sił się nawet rozpakować ;p






















Nooo ale żeby tego dobrego nie było za dużo to przecież mam też drugiego psa, prawda?

 No więc skoro Niusia sprawiła pańci taką niespodziankę to Fiona nie mogła być dłużna! Oczywiście zaczęła biegunkować, co na dłuższą metę zdarzyło jej się pierwszy raz. Zrobiłam jej dzień głodówki co zwykle stopowało i już na drugi dzień było dobrze ale nie tym razem. U weterynarza dostała zastrzyk i z wielkim, niewyobrażalnym trudem tabletka została wepchana do psiego pyszczka :( Broniła się wszystkimi czterema łapami ale niestety tabletka nie mogła być podana z jedzeniem więc to był jedyny sposób... Wet zalecił kolejny dzień głodówki ale kiedy to nie pomogło doszedł antybiotyk i tak Fiona funkcjonowała przez kilka dni na zastrzykach, tabletkach i tabletkowym antybiotyku. Dla poprawienia flory jelitowej dostawała coś z diety wątrobianej czyli kurczak z ryżem i marchewką :) Teraz już leczenie zakończone, a my się powoli przestawiamy na karmę.








Tak się prezentowały Fionkowe obiadki :) Wcinała aż jej się uszy trzęsły!



1 komentarz:

  1. Przyjemnie się czyta twoje wpisy ,tylko pytanie ,czy będzie więcej? :) Przy okazji ,jeśli masz ochotę, to możesz wejść również na mojego bloga ,również o pieskach :) http://piesjestprzyjacielemczlowieka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń