środa, 19 sierpnia 2015

Komplikacje, wycofujemy się...

Niestety to dość przykre wieści ale jakieś cholerstwo stanęło nam na drodze. Projekt zostanie przerwany, a z blogiem jeszcze nie wiem co. Chciałabym dzielić się naszą historią i szukać wsparcia tutaj ale nie mamy jeszcze "zbyt dużej" rzeszy fanów.. Jednak mam nadzieję, że chociaż jedna osoba będzie trzymać kciuki za Niusiaczka ..

Rok temu wracając z wakacji dowiedziałam się, że moje najukochańsze szczęście Niusia ma guza na listwie mlecznej (cycki xd). Guz został wycięty razem z trzema sutkami na zapas i poza trudnym gojeniem wszystko było dobrze. Sucz nosiła kołnierz i kaftanik, chodziłam z nią cały czas na smyczy po domu, a i tak zawsze rano wszystko było rozorane kołnierzem i poprawione lizaniem. A sucza oczywiście jęczała z bólu i gryzła mnie po rękach jak przemywałam... NIGDY czegoś takiego nie polecam, zakładajcie psom większe kołnierze od razu, a nie po fakcie. Oczywiście po zdjęciu kołnierza doszły problemy z gębą. Niusia ma hmmm .. jakby to powiedzieć - dwie wary. Jej fafle są podwójne, tam gdzie powinna być całość jest wcięcie. To oczywiście trzeba przemywać często bo tam dostaje się jedzenie, bakterie itp. ale ogółem jest to tylko kosmetyczna wada. Kiedyś myśleliśmy o zabiegu ale jeśli nie przeszkadza jej to tak bardzo to nie będziemy wdawać się w narkozy bo suczka i tak już pod tym względem często daje czadu niestety, a i najmłodsza nie jest. No więc pomijając te wszystkie problemy było dobrze przez cały rok. Wczoraj wyczułam drugiego guza... Oczywiście dzień po powrocie z wakacji, tak jak rok temu - fatum? Zryczałam się niesamowicie, kocham moją dziewczynkę nad życie i skoro rok po roku następny guz to już bardzo podejrzane. Tym razem zabieg jest umówiony na czwartek na 9 rano i guz od razu leci na badania żebyśmy wiedziały co to za cholerstwo. Zapas trzech sutków znów zostanie wycięty czyli cała listwa mleczna - mój pies jak Angelina Jolie! Proszę trzymajcie za nas kciuki ♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz